Jak wygląda katalpa? Katalpa to drzewo osiągające od 10 do 20 m wysokości. Tworzy krótki, ale gruby pień oraz gęsto ulistnioną koronę parasolowatego kształtu, która sprawia, że drzewo zachwyca wyjątkowym wyglądem. Na rynku dostępne są drzewka szczepione oraz karłowe odmiany niewielkich rozmiarów (np. Chociaż to drzewo jest uważane za iglaste, zrzuca igły wraz z nadejściem chłodów. Jednocześnie jego atrakcyjność nie zostaje utracona. Na gałęziach znajdują się małe szyszki o pięknym kolorze, nadające drzewu prawdziwą tajemnicę. Jak wygląda modrzew? Drzewo to należy do jednopiennych drzew iglastych z rodziny sosnowych. Istnieje kilka odmian zamiokulkas. Każdy z nich ma swoją nazwę naukową i charakterystyczne cechy. Najpiękniejszy wygląd wygląda jak urok. Jak kwitnie drzewo dolara. W przeciwieństwie do liści kwiaty zamiokulkas są dość niewidoczne i nie reprezentują wartości estetycznej. Melaleuca, czyli drzewo herbaciane, należy do rodziny mirtów, mimo że wbrew nazwie nie ma nic wspólnego z herbatą. Rodzaj ten łączy dużą liczbę gatunków (około 200) wiecznie zielonych drzew i krzewów. informacje ogólne. Z pewnością każdy hodowca z grubsza reprezentuje to, jak wygląda drzewo herbaciane. Marzę, żeby książki takie jak ,,A kiedy zniknie pustynia’’ wpłynęły na wszystkich ludzi. Wiem, że będę robić wszytko, żeby moi bliscy nie skończyli w tak tragicznej sytuacji, jak Samaa. Dziewczynka, która nie wie jak wygląda drzewo, jest wiecznie spragniona, jej rodzina nie ma wystarczająco tlenu do życia. Walczą o Zastanawiacie się, jak wygląda drzewo umiejętności w Dying Light 2 Stay Human? Mamy dla Was mały przedsmak. Poniżej możecie zobaczyć pierwsze znane umiejętności wraz z . Bug to rzeka we wschodniej Polsce, zachodniej Ukrainie i południowo-zachodniej Białorusi (154 km – na całej długości rzeka graniczna z Polską). Długość Bugu wynosi 772 km (w tym w Polsce 587 km), powierzchnia dorzecza 39 420 km² w Polsce. Powierzchnia dorzecza Wisły obejmuje obszar 118 861 km² , z czego w Polsce 19 284 km². Średni przepływ w dolnym biegu – 158 m³/s, co czyni go piątą co do wielkości rzeką Polski. Bug ma swoje źródło we wsi Werchobuż koło Złoczowa na Wyżynie Podolskiej na Ukrainie, wpływa do Zalewu Zegrzyńskiego, stanowiąc jednocześnie lewy dopływ Narwi, która do 1962 roku była uważana za prawy dopływ Bugu (zobacz też: Bugonarew). Na odcinku 363 km (Gołębie – Niemirów) stanowi granicę z Ukrainą i Białorusią; koryto Bugu w Zosinie jest najdalej na wschód wysuniętym miejscem w Polsce. Poprzez Kanał Królewski łączy się z Prypecią. Odległość źródła Bugu do ujścia do Bałtyku liczy 1213 km. Bug powszechnie uważany jest za niebezpieczną rzekę, a to ze względu na występujące w nim miejscami tzw. "podwójne dno" oraz częste wiry rzeczne groźne dla pływaków. Bug to największy z prawych dopływów Wisły. Wypływa na wysokości 315 metrów w zachodniej części wyżyny Wołyńsko-Podolskiej, na wschód od Sasowa na Ukrainie. Rzeka nizinna. Długość około 813 km, w tym na obszarze Polski 683 km. Powierzchnia dorzecza 73470 km2 (w granicach Polski 38500 km2). Płynie przez Pobuże, Granicą Wyżyny Lubelskiej i Wołynia, przez Podlasie i Mazowsze. W środkowym i dolnym biegu meandruje, tworząc łachy i starorzecza zwane bużyskami. Dno doliny szerokie do kilkunastu kilometrów w dolnym biegu, częściowo zatorfione, zajęte przez łąki. Pod Serockiem Bug łączy się z Narwią. Odcinek od połączenia się z Narwią do ujścia nazywany bywa Bugo-Narwią. Główne dopływy Bugu: Pełtew, Sołokija, Bukowa, Huczwa, Uherka, Włodawka, Krzna, Liwiec oraz Ług, Muchawiec, Leśna, Nurzec, Brok. Żegluga odbywa się na 587 km. Najważniejsze miejscowości nad Bugiem to Włodawa, Terespol, Drohiczyn, Brok, Wyszków. Bug to 772 kilometry unikalnej przyrody, wyjątkowych krajobrazów i historii. Od Wyżyny Podolskiej na Ukrainie, aż po Mazowsze. W granicach naszego kraju mamy 587 kilometrów rzeki pełnej zakoli i meandrów, doskonale nadającej się do organizacji spływów Bugu czynna jest przeprawa promem (poza okresami, gdy Bug zalewa doprowadzającą do promu drogę). Najbliższy most przez rzekę znajduje się w odległych o ponad 25 km Kózkach, przy granicy polsko-białoruskiej. Tu Bug nie płynie już wzdłuż granicy, nie są więc potrzebne specjalne przepłyniecie całej trasy z Niemirowa do Serocka należy zaplanować nie mniej niż 7 dni. Na trasie do ujścia w Zalewie Zegrzyńskim leżą dwa parki krajobrazowe - Podlaski Przełom Bugu i Nadbużański Park Krajobrazowy. Bug to rzeka o dość wartkim nurcie, miejscami bardzo kapryśna. Płynie kreta doliną o wąskim dnie i wysokich zboczach z licznymi tarasami zalewowymi. Jej szerokość wynosi od 1,5 do 5 że szlak Bugu jest dobrze oznaczony, to warto pamiętać, że znaki kilometrażu rzeki oznaczające jej długość liczona od ujścia do Zalewu Zegrzyńskiego nie są zbyt precyzyjne. Liczne mielizny i wyspy oznaczone są tyczkami biało-czerwonymi - oznaczającymi prawa stronę szlaku (przepływamy mając je z prawej strony) oraz biało-zielonymi - oznaczającymi stronę lewa (przepływamy mając je z lewej strony). Istotne jest trzymanie się tych oznakowań zwłaszcza przy niskim poziomie wody. Brzegi są w większości strome i urwiste, ale jest sporo miejsc dogodnych na postój i wyjście z kajaka. Brzegi rzeki często znaczą podmyte przez wodę i powalone pnie drzew. Często w piaszczystych skarpach napotkamy otwory gniazd jaskółek brzegówek. W wielu miejscach napotkamy też wędkarzy, gdyż Bug jest jednym z ulubionych łowisk. Na trasie spływu znajdują sie warte odwiedzenia miejscowości urokliwy Mielnik i Drohiczyn - historyczna stolica Podlasia. Bibliografia: (on-line) [Dostęp (on-line) [Dostęp Grujecznik (Cercidiphyllum) Grujecznik pochodzi z Japonii i jest uważany za jedno z drzew o najładniej przebarwiających się liściach. Rodzaj “grujecznik”, obok coraz powszechniejszego w Polsce grujecznika japońskiego (Cercidiphyllum japonicum), obejmuje także gatunek grujecznik wspaniały (C. magnificum), który jest endemitem dla japońskiej wyspy Honsiu i jest trudniejszy w uprawie. Łacińska nazwa grujecznika - Cercidiphyllum - oznacza roślinę podobną do judaszowca (Cercis). Jak wygląda grujecznik Grujecznik jest drzewem dorastającym w naturze do 30 m wysokości, przez co jest najokazalszym drzewem Japonii. W Polsce jego wysokość nie przekracza 10-12 m. Często wytwarza więcej niż jeden pień. Jego korona ma kształt szerokostożkowy lub kulisty. Liście grujecznika są zaokrąglone i zaopatrzone w ogonek. Ich kształt nie jest niezwykły, za to zmiany ich barwy z pewnością Cię zachwycą! Wiosenne, rozwijające się liście mają kolor fioletowoczerwony. Dojrzałe, letnie liście są sinozielone, z jaśniejszą dolną stroną blaszki. Cała feeria barw ukazuje się natomiast jesienią, ponieważ liście przebarwiają się początkowo na żółto, a następnie na pomarańczowo i czerwono. Zmiana kolorów następuje stopniowo, więc przez długi okres możesz podziwiać drzewo, na którym jednocześnie znajdują się liście w odcieniach żółci, pomarańczu i czerwieni. A jeśli te kolory to jeszcze dla Ciebie za mało, przygotuj się na doznania zapachowe, ponieważ tuż przed opadaniem liście wydzielają niezwykły, przyjemny zapach. Aromat opadających liści różni się między odmianami i może Ci przypominać zapach różnych owoców. Nazwy odmian grujecznika często odnoszą się do owocu, którego zapach przypomina woń opadających liści danej odmiany. Grujecznik jest rośliną dwupienną, kwiaty męskie i żeńskie występują na innych osobnikach. Kwiaty grujecznika są niepozorne i nie mają żadnego znaczenia ozdobnego, dlatego obydwie formy są tak samo ozdobne. Właściwości i zastosowanie grujecznika Jako roślina wybitnie ozdobna, grujecznik zasługuje na dobrze widoczne miejsce. Możesz go posadzić jako soliter lub w grupie, a także na pierwszym planie przed zagajnikiem większych drzew. Grujecznik dobrze znosi cięcie, jest więc doskonałym wyborem na żywopłot. Wysoki żywopłot z grujecznika będzie niepowtarzalną ozdobą dużego ogrodu lub parku. Wśród odmian grujecznika znajdziesz także formy płaczące, które wyjątkowo okazale prezentują się nad zbiornikami wodnymi lub jako najwyższy element dużego ogrodu skalnego. Najpopularniejsze odmiany grujecznika Grujecznik japoński - szybko rosnące i łatwe w uprawie drzewo Grujecznik japoński ‘Tidal Wave’ o płaczącym, malowniczym pokroju Grujecznik japoński ‘Peach’ jesienią wydziela zapach brzoskwiniowy Wymagania grujecznika Grujecznik jest łatwy w uprawie, chociaż powinieneś mu zapewnić odpowiednie warunki, aby rósł szybko i mocno. Najlepszym miejscem do uprawy grujecznika będzie lekki półcień. Jeśli posadzisz go w pełnym słońcu, starannie go podlewaj, ponieważ na słonecznym stanowisku gleba szybko przesycha. Grujecznik lubi wysoką wilgotność gleby, postaraj się nie dopuszczać do jej zbytniego przesychania. Drzewo dobrze znosi niskie temperatury, ale zwykle nie jest przygotowane na jesienne przymrozki, które powodują uszkodzenie najmłodszych, niezdrewniałych wierzchołków pędów. Posadź je w zacisznym miejscu, aby zminimalizować te uszkodzenia. Uprawa i pielęgnacja grujecznika Przemarzanie końcówek pędów grujecznika jest zupełnie normalne, nie musisz się tym martwić. Wiosną po prostu odetnij suche części pędów, a Twój grujecznik wypuści wiele młodych pędów z nieuszkodzonych, starszych pąków. Nie zapominaj o podlewaniu grujecznika, a także o jego nawożeniu. Coroczne wiosenne zasilenie rośliny wieloskładnikowym nawozem mineralnym lub kompostem dostarczy jej potrzebnych składników i poprawi kondycję i siłę wzrostu. Czym wyróżniają się nasze sadzonki? Zależy nam na tym, aby każda, opuszczająca naszą szkółkę roślina była zdrowa, silna i dobrze przekorzeniona w pojemniku, w którym rośnie. Dzięki temu możesz ją posadzić w dowolnym terminie, a jeśli dysponujesz odpowiednio przygotowaną glebą i właściwym stanowiskiem, możesz liczyć na 100% przyjęcia. Projekt kilkudniowego wypadu nad Bug krążył w mojej podświadomości już od momentu powrotu z poprzedniego łowienia na tej pięknej rzece. Od tego czasu minął ponad rok i zaczynałem się poważnie niepokoić, czy tym razem na pewno się uda. Byłem co prawda na Pożegnaniu Lata, ale Bug był wtedy zupełnie niełowny, zaś dopływy i starorzecza, choć niezwykle urokliwe, to jednak nie to... Nie zamierzałem się wybierać sam, toteż cierpliwie czekałem na mobilizację kolegów. Dogrywanie terminów trwało na tyle długo, że już niemal zwątpiłem w możliwość ustalenia jakiegokolwiek, gdy w końcu zadzwonił Plastik. Padła data – to z tamtej rozmowy zapamiętałem najlepiej. Wszyscy wiemy jak ciężko jest ukraść w tych czasach 3 dni z życia rodzinno-zawodowego, po to, by pojechać na ryby. Tylko czterem z nas się to udało, ale za to skład mieliśmy z połowy Polski. Z Warszawy ściągnął Grzegorz, czyli Juko. Białystok dumnie reprezentował Adam, na WCWI znany jako adasko. Dawid, zwany Plastikiem, przygnał z miasta Lajkonika. Ekipę uzupełnił mieszkaniec Lubelszczyzny: Karol (hoin), czyli ja. Sprawami zakwaterowania (jak i niemal wszystkimi innymi) zajął się Plastik i trzeba dodać, że zrobił to doprawdy profesjonalnie. Wszyscy byliśmy wręcz zszokowani wysokim standardem i śmiesznymi kosztami kwatery, którą dla nas znalazł. Na miejsce docieramy z perturbacjami, ale mniej więcej planowo – w piątek późnym wieczorem. Jest nas trzech, bo Adam dojedzie dopiero nazajutrz. Mimo, że przyjechaliśmy jednym autem, to witamy się dopiero na kwaterze. Ze sobą, z mieszkaniem, z Bugiem, który płynie tak niedaleko, z Dubienką, która będzie nas gościła przez następne 3 noce... Ranek po powitaniu zawsze jest ciężki... To pewnie przez spanie w nowym miejscu... Niektórzy są jednak niezmordowani i gotowi by biec nad rzekę, choćby natychmiast. Ja się trochę ociągam. Czegoś szukam... Czy coś... Nad wodę docieramy później niż planowaliśmy, ale to już tradycja. Już pierwsze spojrzenie upewnia nas, że tu na szczęście niewiele się zmienia. Od ostatniego pobytu drzewa straciły liście i trawa trochę zżółkła, ale Bug jest niezmiennie piękny. Po otrząśnięciu się z pierwszego wrażenia, zabieramy się za łowy. W końcu mamy 3 dni, aby się napatrzeć, a z rybami nie wiadomo jak będzie. Po paru minutach Plastik łowi pierwszego niemiara. Nie powinno być chyba źle... Wszyscy idziemy w tym samym kierunku. Sprawdzony schemat. Okazuje się jednak ryby nie są tego dnia specjalnie głodne, bo nie ma zbyt wielu brań. Czasem ktoś coś podetnie, ale łowimy samą drobnicę. W międzyczasie dołącza do nas Adam. Organizujemy krótki popas i wymieniamy uwagi. Cierpliwość i zapamiętałe biczowanie zostają wkrótce nagrodzone. Szczęśliwym łowcą pierwszej godnej ryby wyjazdu zostaje Grzegorz. Jego szczupak ma 63 centymetry, jest gruby i pięknie wybarwiony. Cieszy oczy nas wszystkich. Po pierwszej prawdziwej rybie zapał znowu rośnie. Efekty jednak dalej marne – rzadkie brania i małe ryby. Tylko Plastik wybija się ponad przeciętność łowiąc ponad półmetrowego szczupaka. Łowimy niemal do zmroku, ale wędkarsko ten dzień nie przynosi już więcej pozytywów. Na szczęście wieczór jest jak zwykle udany. Tym razem witamy Adama i pierwsze "ryby". Jest naprawdę fajnie. Odprężywszy się nadaję jak Wolna Europa. Juko w tym czasie się zamyślił... ...Plastik uroczo grzał lewicę... a Adaśko sprawdzał na ile zamknięcie lewego oka zawęża pole widzenia. Pogaduchy i opowieści ciągnęły się do późna w nocy, toteż ranek był... no generalnie taki jak zawsze. W końcu jednak daliśmy radę się pozbierać i pełni animuszu ruszyliśmy eksplorować wędkarsko kolejny odcinek rzeki. Dzień zapowiadał się przepiękny. Ludzi nad wodą było sporo, w końcu to sobota i szczyt sezonu szczupakowego. Już na samym początku trochę się rozpędziłem, bo niemal doganiam Adama (którego podczas łowienia dogonić trudno). Łowimy obok siebie, gdy kolega informuje o mocnym braniu pod drugim brzegiem. Niestety pudło. Wkrótce jednak dostaje drugą szansę i po kilku następnych rzutach zacina spory okaz. Paręnaście sekund emocji i ryba się spina. Jak pech to pech... Dogania nas Plastik. Informuje o złowieniu wymiara i niewiele mniejszej rybie Grzesia. To dopiero początek, a już się coś dzieje. Postanawiamy z tej okazji otworzyć puszkę z orzeźwiaczem. Nie delektuję się zbyt długo. Parcie na wędkarski sukces jest zbyt silne. Każdy z kolegów miał już na kiju wymiarową rybę. Ja jestem na zero. Odłączam się więc od grupki, robię dwa kroki w kierunku wody i oddaję rzut. Przynęta sprowadzana spod drugiego brzegu dociera do środka rzeki. Gwałtowne pobicie omal nie przyprawia mnie o zawał. Siedzi! Hol odbył się chyba dość szybko. Strzał adrenaliny był na tyle mocny że pamiętam to jak przez mgłę. Wiem tylko, że z emocji mało nie złamałem podbieraka, ale na szczęście skończyło się happy endem. 75 centymetrów szczupaka złowionego w odmętach granicznego Bugu. Dzika satysfakcja. Pogoda robi się wręcz cudowna, złowiłem rybę, dla której tu przyjechałem, dookoła jest przepięknie. Żyć nie umierać... Moje dobre samopoczucie dodatkowo poprawia fakt, że parę rzutów później łowię w tym samym miejscu następną rybę. Niewiele ponad pół metra, ale też cieszy. Aż ciężko uwierzyć, że to już połowa listopada. Zima za pasem, a dookoła zdaje się maj... Jest na tyle ciepło, że zrzucamy z grzbietów zdecydowaną większość odzienia. Po krótkiej przerwie ruszamy z biegiem rzeki. Poprzez krzaki, pola i bezdroża. Nie wiem jak wygląda bardzo dobre żerowanie szczupaka na Bugu, za rzadko tu bywam. Dziś jednak żrą chyba nienajgorzej, bo co jakiś czas notujemy zdecydowane brania, których wynikiem są zazwyczaj około wymiarowe szczupaki. Poniżej „akcja podbieranie”. Ryba okazała się nieduża, ale warto zwrócić uwagę na walory krajobrazowe... Z błogiej kontemplacji wyrywa mnie dopiero głos Dawida łowiącego nieopodal. Jego krótkie i stanowcze „jest!” sprawia że chwilę później stoję obok z podbierakiem. Wkrótce na powierzchni ukazuje się dorodny zębacz próbujący wytrząsnąć z pyska kopyto w narodowych barwach. Po kolejnych kilku chwilach ryba ląduje w podbieraku, a następnie grzecznie poddaje się mierzeniu i szybkiej sesji fotograficznej. Zasłużone siedem dych. Mimo kilometrów w nogach wieczór jak zwykle zdaje się zbliżać zbyt szybko. Po zmroku na granicznym Bugu łowić nie można, toteż zawracamy w stronę auta. Adam na odchodnym łowi niewielkiego, acz uroczego sandałka. Jak się później okazało, była to jedyna ryba tego gatunku złowiona podczas naszego wypadu. Kończę dzień na pięciu rybach wyjętych i jednej spince. Wędkarsko to mój dotychczas najlepszy dzień w krótkiej przygodzie z Bugiem. Naturalnie nie samymi rybami człowiek żyje, toteż wieczór upływa nam jakby nie patrzeć „godnie”. Dokładnie żegnamy się ze sobą, z mieszkaniem, z Bugiem który płynie tak niedaleko, z Dubienką, która gościła przez ostatnie 3 noce. Niektórzy żegnają się oczywiście trochę delikatniej. Wszak jutro trzeba wsiadać za kółko, a droga do domu daleka... Zanim jednak powitają nas w progach domostw matki żony i kochanki, mamy jeszcze kawał dnia na łowienie, toteż zrywamy się stosunkowo rano: niezbyt rześcy, wcale nie wypoczęci, z dziwnym posmakiem w ustach, ale jednak! Jakoś ciężko mi się ogarnąć, krzepię się więc jak najprędzej tym co tam jeszcze chlupie w zapasach. To, plus wspomnienie dnia poprzedniego, wprawia mnie w świetny nastrój, którego nie jest w stanie zepsuć nawet przytrzaśnięcie prawicy drzwiach samochodu... Nad wodą rozpoczynam od znalezienia kołowrotka zgubionego wczoraj (szkoda gadać ;)). W tym czasie koledzy nie próżnują i łowią pierwsze ryby. Adaś zaczyna tak jak skończył wczoraj, czyli rybą w paski. Nie od dziś wiadomo, że okonie bywają żarłoczne, ale 30 centymetrowy pasiak dający radę połknąć 10 centymetrową przynętę na blisko 30 gramowej główce? To musi budzić zdziwienie... Ryba najwyraźniej żre, bo koledzy co jakiś czas meldują o kolejnych wyholowanych szczupakach. Zdecydowana większość to sztuki 50+. Taki egzemplarz łowi Grześ oraz Dawid, ale najbardziej rozpędza się Adam, łowiąc w niezbyt długim okresie czasu 3 zębacze „pod sześdziesiąt”. Po paru godzinach przychodzi czas na krótki popas, podczas którego Adam pokazuje jak gra się klasyczny hejnał. Czego na powyższym zdjęciu szuka Plastik? Czyżby jakiejś mega tajnej przynęty? Ehh, aż przykro się robi na samą myśl o powrocie. Dookoła tak pięknie... Nawet mi nie przeszkadza, że dziś ryby mnie omijają. Jedyny przyzwoity szczupaczek, który zagościł na końcu mojego zestawu spiął się pod nogami. Nic to. Ważny jest klimat i to, że koledzy łowią. Zresztą wszystko przecież może się jeszcze zdarzyć. Wszak wszelkie potrzebne atrybuty są w naszych rękach. Czas niestety biegnie nieubłaganie i godzina powrotu staje się coraz bliższa. Gonimy jednak coraz dalej, żeby coś jeszcze zobaczyć, oddać jeszcze te parę rzutów, obmacać gumą kolejny uskok dna... Jedno zdarzenie z tego okresu wyryło mi się w pamięci szczególnie mocno. Siedziałem sobie na wysokiej burcie obrzucając sukcesywnie kolejne połacie płynącej przede mną wody. To z pod tej burty wyjąłem w zeszłym roku swoją pierwszą bużańską siedemdziesiątkę. W kolejnym już rzucie pod drugi brzeg wcinam się troszkę łowiącemu z prawej strony Dawidowi. Nie wiem gdzie jest jego wabik, więc chcąc uniknąć splątania pociągam mocniej i pozwalam przynęcie opaść. W tym momencie mam wrażenie, że czuję znacznie osłabione przez dystans i napór wody puknięcie. Gdy dzielę się spostrzeżeniami, Dawid lojalnie przestrzega, że leżą tam jakieś patyki. Cóż, to pewnie one mnie oszukały, ale dla spokoju sumienia ponawiam rzut w to samo miejsce. Trafiam (co nie zdarza mi się często) perfekcyjnie. Opuszczona przynęta rzeczywiście trafia na jakieś przeszkody. Czuję wyraźnie jak ołowiana główka puka o coś drewnianego: raz, drugi, trzeci... Zamiast kolejnego puknięcia następuje mocne, zdecydowane walnięcie, skwitowane z mojej strony takim samym zacięciem. To już nie patyk. Informując kolegów o tym że „coś” zażarło, uświadamiam sobie jednocześnie, że nie jest to przeciwnik, który da się wyjąć bez podnoszenia czterech liter z ziemi. Ta część brzegu jest na szczęście niezbyt zarośnięta, toteż udaje mi się zejść kawałek za rybą, unosząc szczytówkę nad krzakami. W końcu znajduję miejsce gdzie da się zejść do wody. Chwilę później na powierzchni pojawia się gruby szczupak. Jeszcze parę chwil, podczas których szczupak walczy, kołowrotek skrzeczy, a ja się modlę by nie spadł w ostatniej fazie holu i Plastik profesjonalnie podbiera sztukę „od ogona”. Szczupak wygląda na osiemdziesiątkę, toteż wskazanie miarki trochę mnie dziwi. Jest tylko o centymetr dłuższy od mojego wczorajszego trofeum, ale jest też bardzo gruby, co sprawia że wydaje się sporo większy. Tak czy inaczej jest to dorodny, jesiennie odpasiony, ślicznie wybarwiony bużański szczupak. Przepiękny. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego zakończenia. Wiem już, że przez następne dwa tygodnie ciężko mi się będzie skupić na czymkolwiek. Bug i te przepiękne stworzenia zamieszkujące jego wody będą widział niemal przy każdym mrugnięciu... Wkrótce potem musimy niestety zawracać. Robi się naprawdę późno, a przecież przed nami droga powrotna. Cofając się oddajemy jeszcze po parę rzutów w najciekawsze miejsca. Jest już szarówka, gdy słyszymy krzyk Grzesia łowiącego nieopodal. Dobiegając do kolegi widzimy jak ten stoi z kijem wygiętym w pałąk. To nie może być mała ryba! Szybko zajmuję ulubione (po holującym) miejsce „na podbieraku”, podczas gdy Plastik pyka fotki. Ryba walczy naprawdę pięknie, ale Grzegorz to stary wyga, toteż wkrótce zębacz musi uznać wyższość łowcy. Jak wiele szczupaków ten również ma jednak tendencję do hasania po powierzchni. Z obawy przed zbyt szybkim uwolnieniem gagatka, próbuję podebrać go trochę zbyt szybko, czego efektem jest znany z dni poprzednich scenariusz: partacko, ale szczęśliwie. Chwilę później szczęśliwy Grzesiu pozuje do szybkich fotek z pięknym, siedemdziesięcio dwu centymetrowym szczupakiem... ...po czym robi z rybą to, co moim skromnym zdaniem należałoby w tych ciężkich czasach robić z każdym dorodnym drapieżnikiem. - Jak było Grzesiu? To była niestety ostatnia ryba naszego wyjazdu. Wkrótce potem wróciliśmy na kwaterę, a po spakowaniu się wyruszyliśmy w drogę do domu. Emocje i wspomnienia zostały na zdjęciach i w pamięci. W chwili gdy piszę te słowa do rozpoczęcia sezonu na zębacze pozostało zaledwie 3 tygodnie. Nie ma wątpliwości - my tam jeszcze wrócimy! Tekst: Karol *hoin* Zdjecia: Dawid *Plastik*, Adam *alasko* i Grzegorz *Juko* Wiąz ma grubą korę, która jest pomiędzy jasną a ciemnoszarą. Liście drzewa wiązu są owalne i mają postrzępioną, piłokształtną krawędź. Liście zmieniają się również po obu stronach pędu. Większość gatunków wiązy ma od 30 do 70 stóp wzrostu i szerokość rozprzestrzeniania się wynosi od 30 do 60 stóp. Wiązy amerykańskiego gatunku wiązu zwykle rosną od 80 do 130 stóp wysokości, a ich rozpiętość wynosi od 60 do 120 stóp. Większość wiązów jest w formie pionowej i przypomina wazę. Istnieją jednak gatunki wiązy o okrągłym kształcie. Wiąz kwiaty drzewa kwitną w różnych porach roku. Jeśli drzewo wiąz kwitnie latem lub jesienią, kwiaty są pokryte liśćmi. Kwitnienie drzewa wiązowego wczesną wiosną przed wyjściem z liści jest łatwiejsze do zidentyfikowania. Kwiat wiązu jest żółty i czasami ma nutę purpurową. Kolor liści wiązu jesienią jest jasnożółty lub fioletowy z czerwonym odcieniem. Wiąz drzewa rosną w szybkim tempie i żyją od umiarkowanego do długiego życia. Wiązki rosną najlepiej, gdy otrzymują bezpośrednie światło słoneczne i przystosowują się do większości typów gleby. Bug – rzeka we wschodniej Polsce, zachodniej Ukrainie i południowo-zachodniej Białorusi o długości 772 km i powierzchni dorzecza 39 420 km² (w Polsce 19 400 km², czyli 49,2%). Na terenie Ukrainy leży 10 800 km² (27,4%) obszaru zlewni, na Białorusi natomiast 9 200 km² (23,3%). Bug z Góry Zamkowej w Drohiczynie Bug we Włodawie. Po lewej brzeg białoruski Bug w Kamieńczyku na "Mózdze" ("Mózga" - pastwisko, które oddziela Kamieńczyk od rzeki Bug) Park Krajobrazowy Podlaski Przełom Bugu rzeka Bug z mostu kolejowego koło Siemiatycz Bug ma źródło w Werchobużu na północnej Wyżynie Podolskiej na Ukrainie (49°52′00″N 25°05′50″E), na wysokości 311 m Wpływa do Zalewu Zegrzyńskiego (49°52′00″N 25°05′50″E) w Polsce, na wysokości 75 m Średni przepływ w dolnym biegu, w Wyszkowie, wynosi 154 m³/s dlatego jest to czwarta co do wielkości rzeka Polski. Jest dopływem Narwi (do 1962 r. uznawano, że Narew jest dopływem Bugu). Źródło ma na Ukrainie w Werchobużu koło Złoczowa na Wyżynie Podolskiej. W większości (około ¾ długości) płynie na wysokości 100–200 m W najwyższej swojej części Bug płynie przez Kotlinę Pobuża, dalej przez Wyżynę Wołyńską. Zakole Bugu nieopodal Horodła wyznacza granicę Wyżyn Ukraińskich i Niżu Wschodniobałtycko-Białoruskiego. Ta nieuregulowana, wciąż płynąca dziko rzeka to ewenement na skalę europejską! Na odcinku 363 km (Gołębie – Niemirów) stanowi granicę z Ukrainą i Białorusią. W Niemirowie przestaje być rzeką graniczną między Polską a Białorusią. Koryto Bugu w Zosinie (24°07′45″E, 50°51′34″N) jest najdalej na wschód wysuniętym miejscem Polski. W miejscowości Gnojno w województwie lubelskim jest ciekawy punkt widokowy. Miasta przez które przepływa Bug: Brześć, Włodawa, Terespol, Czerwonohrad, Sokal. Zbudowany w XIX w. Kanał Królewski łączy Bug przez Prypeć z Dnieprem. Część doliny Bugu objęta jest ochroną przyrody – 37,6% powierzchni od Włodawy po Mircze. Okolice Bugu wyróżniają się znacznym zróżnicowaniem siedlisk i występujących w nich gatunków roślin. Na odcinku od Gołębi do Terespola stwierdzono występowanie około 1000 gatunków roślin naczyniowych. Fauna również jest różnorodna – należy do niej blisko 100 gatunków motyli dziennych (około 70% wszystkich polskich gatunków), 44 gatunki ryb (57%) oraz 158 gatunków ptaków lęgowych (69%). Wybierzmy się do Okuninki, wsi letniskowej 7 km od Włodawy, nad jeziorem Białym, które ma pierwszą klasę czystości. Są tu miejsca do uprawiania sportów wodnych i liczne kąpieliska z szerokimi plażami. Dwadzieścia lat temu w całej Polsce słynny stał się... krokodyl, którego widziano w jeziorze Białym. Stal się lokalną atrakcją turystyczną, prawie taką jak Neśsie dla Jeziora Loch Ness. Zaczęto organizować tutaj nawet... Dni Krokodyla. Od 2013 r. spod Góry Zamkowej w Drohiczynie wyrusza jeden z największych spływów kajakowych w Polsce. Płynąć można przez jeden lub dwa dni. Informacje na stronie internetowej

jak wygląda drzewo bug