Wyniki konkursu "Polonia i Polacy za granica - Wypoczynek Letni 2022". 6 lipca 2022 roku, Minister Jan Dziedziczak, Pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą, ogłosił wyniki konkursu „Polonia i Polacy za granicą 2022 – Wypoczynek Letni”. Celem konkursu jest wsparcie zorganizowanych form wypoczynku letniego dzieci i
Polacy za granicą: Walencja (37) - opis, recenzje, zdjęcia, zwiastuny i terminy emisji w TV. Agnieszka Kołodziejska i Tomek Florkiewicz odwiedzają Polaków, których losy rzuciły w różne zakątki świata. Poznają ciekawych ludzi oraz ich pasje. Odkrywają również niezwykłe miejsca.
Zapraszamy do udziału w konsultacjach społecznych projektu Regulaminu Konkursu „Polonia i Polacy za granicą 2023”. Projekt Regulaminu i formularz konsultacyjny są dostępne do pobrania poniżej. Prosimy o zgłaszanie uwag do projektu Regulaminu do 29 listopada br. (do godz. 20.00) poprzez przesłanie wypełnionego edytowalnego (format arkusza kalkulacyjnego) formularza konsultacyjnego
Podróże z pasją: Kreta (1) - opis, recenzje, zdjęcia, zwiastuny i terminy emisji w TV. Polacy za granicą: Kreta (48) - serial dokumentalny - czwartek, 30
Polonii i Polaków za Granicą minister Jan Dziedziczak powiedział, że w programie biorą udział organizacje pozarządowe i podmioty kościelne zarejestrowane w Polsce, które zajmują się wsparciem Polonii. Wnioski można składać przez generator ofert na stronie polonia.gov.pl. Jan Dziedziczak podkreślił, że nie trzeba wysyłać
Aplikację, której pierwsza wersja powstała w listopadzie 2011 roku, przygotowało i aktualizuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. iPolak jest mobilną wersją poradnika „Polak za granicą”, wydawanego przez MSZ od 1996 roku początkowo w formie książkowej, a później udostępnionego w wersji internetowej (www.polakzagranica.msz.gov
. Dzisiejszy wywiad będzie otwierał umysł i uelastyczniał ciało.? Moim kolejnym gościem jest Ania. To kobieta, która zamieszkuje mój ukochany kawałek Ziemi, jest nim jak już wiecie Kreta. Ania jest nauczycielką jogi, wiele dobrego robi dla kobiet (sama doświadczyłam). I choć Ania nie pała miłością do wyspy, to z czasem te relacje ulegają zacieśnieniu i nabierają cudownych powiedz jaka jest Twoja historia związana z Kretą? Jak się tu znalazłaś? Znalazłam się tutaj z powodu pracy mojego męża. Wcześniej mieszkaliśmy w Stanach, a jeszcze wcześniej w mojej ukochanej Bawarii. Kreta to nasz kolejny przystanek. Nigdy wcześniej nie byłam na Krecie, ani nawet w Grecji. Nie zakochałam się w albumach o wyspie, w zdjęciach w internecie, w opowieściach podróżników. Kreta nigdy nie byłam moim wymarzonym miejscem wakacji, a tym bardziej miejscem zamieszkania. I to chyba największa różnica między mną, a wszystkimi innymi obcokrajowcami tutaj mieszkającymi :-). Jednak wierzę mocno, że nic nie jest przypadkowe i wszystko ma swoje przeznaczenie, niesie za sobą naukę, wskazówki na przyszłości, znaki z przeszłości. Dlatego tutaj jestem. Jeszcze dokładnie nie wiem po co, ale po coś na była joga, czy Kreta? Zdecydowanie joga. Jogą zainteresowałam się osiemnaście lat temu, kiedy byłam mamą dość absorbującej dwulatki i potrzebowałam czegoś co było tylko moje, osobiste. Przez następne lata praktykowałam jogę raz bardziej, raz mniej intensywnie. Będąc w Stanach zakochałam się w jodze Anusarze i postanowiłam zostać nauczycielką tej właśnie metody. Wtedy dowiedzieliśmy się, że przeprowadzamy się na że Kreta nie od razu Cię zachwyciła, może przekornie zapytam, za co jej nie polubiłaś? Ja też przekornie…dlaczego czas przeszły?Można nie kochać Krety??? Miałam wrażenie, że prędzej czy później traci się dla niej głowę. 😉 Kreta to cudowne miejsce na ziemi. Przyroda, pogoda, widoki i klimat są tutaj wyjątkowe. Z miłością i zachwytem słucham i patrzę na ludzi, którzy są w Krecie po uszy zakochani, którzy uwielbiają każdy kamień, każdą kroplę słonej wody, każdy promień słońca. Ludzie, którzy kochają tutejszą atmosferę, sposób życia. To jest ich miejsce na ziemi. To jest ich dom, czasem na zawsze, czasem na chwilę, ale zawsze ukochany, uwielbiany. Tak nie jest w moim przypadku. Trudno wyrazić czego tutaj nie lubię bez odczucia, że marudzę, że się czepiam i że chyba mi odbiło. Kocham pory roku. Takie konkretne, bardzo różne od siebie. Kocham zimę, śnieg i mróz. Uwielbiam czapki, szaliki, wielkie płaszcze i kurtki. Źle znoszę upały i dużą wilgotność. Mój organizm nie funkcjonuje dobrze w takich warunkach. Nie odpowiada mi życie “sezonowe”. Rok podzielony jest na sezon turystyczny i “po sezonie”. Nie potrafię się w tym odnaleźć, lubię względną kontynuację, bez rzutów letniej wesołości na sterydach i zimowego przygnębienia – tej ogromnej różnicy między jedną połówką roku, a drugą. Dobrze czuję się w społecznościach, w których ludzie nie tylko dbają o siebie nawzajem, ale również mają na względzie dobro zwierząt, środowiska i naszej planety. A być może chodzi po prostu o to, że moje serce w kategorii “ulubione miejsce na ziemi” jest już zajęte. 🙂To w jaki sposób odpowiedziałaś wiele mówi o Tobie. Jesteś bardzo świadoma osobą i nie ulegasz czarującej naturze, która kradnie serce. Poruszyłaś temat zwierząt i środowiska…to jest coś co mnie też głęboko razi w mentalności Greków. Czy zatem życie na wyspie jest dla Ciebie udręką, myślisz już o kolejnym miejscu zamieszkania? To nie jest tak, że czuję się jakbym była tu za karę, chodzę naburmuszona po plaży i pokazuję język falom. Mieszkam tutaj już prawie dwa lata i chyba mogę powiedzieć, że to czas najbardziej dynamicznych, choć może i mało widocznych na zewnątrz, zmian we mnie i w moim życiu. Wszystkie te zmiany to źródło ogromnej wiedzy o sobie samej. Mam wrażenie, że te dwa lata to jakby skondensowane dziesięć lat życiowych doświadczeń. Poznałam mnóstwo cudownych ludzi, którzy pokazują mi czym jest miłość do tego miejsca i swoją postawą takiego czystego uwielbienia sprawiają, że patrzę, słucham i doświadczam Krety w coraz to nowy to ciekawe doświadczenie. Jesteś wegetarianką i pamiętam, że przed przyjazdem na Kretę ucieszyła mnie perspektywa spotkania i kucharzenia wege. Czy na wyspie odkrywasz nowe smaki? Opanowałaś już zbieractwo horty? 😉 Pewnie narażę się chwastojadom, ale horta mi nie smakuje. Zbierałam hortę z pewną wprawną w tej sztuce kobietą i samo zbieranie było niezwykłym doświadczeniem. Jestem pod ogromnym wrażeniem darów natury. Niezwykłe jest to, że można wyjść za dom i znaleźć miskę sałaty dla całej rodziny. Pytasz o kreteńskie smaki… po prostu nie mogę nadziwić się intensywności zwykłych smaków. Pomidory, pomarańcze i te nieziemsko pyszne ziemniaki. Jem i jem i nie mogę przestać. Przylecieliśmy na Kretę jako weganie, ale teraz zdarza mi się zjeść ser lub jogurt. No i nie ukrywam, pychota!Jogurty i sery to coś czego nie mogłabym sobie odmówić na Krecie… Aniu opowiedz nam o jodze i lekcjach jakich udzielasz? Jaka to joga i dla kogo? Moja wielka miłość to Anusara. Uwielbiam uczyć, ale przede wszystkim sama wciąż się uczę i rozwijam. Anusara daje mi to czego szukałam w jodze – komfort i zgoda na to, że mogę być sobą na macie. Dobroć, delikatność i serce wyłażące z każdego kąta na zajęciach Anusary jest mi bardzo potrzebna. A przy tym wielka uwaga w układaniu ciała w taki sposób, żeby dać mu jak najpiękniejsze i najbardziej bezpieczne doznania. Anusara bierze swoją filozofię z tantry, a ścieżka mojej nauczycielki to Tantra Śiwaicka (Shaiva Tantra), która jest bardzo bliska mojemu pojmowaniu świata. Nie czuję się nauczycielem udzielającym lekcji, a raczej kanałem przekazującym istniejącą już wiedzę i swoje własne doświadczenia. Wiedzę, która pomoże innym poczuć się lepiej we własnym ciele, we własnym życiu, na duszy i w sercu. Dla kogo joga? Dla potrzebujących! 🙂Zostań jeszcze na tej Krecie, bo marzą mi się regularne praktyki z Tobą. 🙂 Czy oferta skierowana jest wyłącznie dla kobiet? Absolutnie nie! To prawda, że na zajęcia przychodzi więcej pań niż panów, ale nie dalej niż wczoraj miałam zajęcia w składzie czterech panów i jedna pani. Było cudownie! Coś w tym jednak jest, że kobiety chętniej zagłębiają się w jogę (i nie mówię tutaj tylko o asanach). Myślę, że potrzebujących jest tyle samo wśród mężczyzn jak i wśród kobiet. Może panie są bardziej otwarte? Może bardziej wytrwałe i pokorne w pracy nad sobą? Może bardziej ciekawe co się czai “za rogiem” kłębka myśli? Chciałabym, żeby na skromnej macie ucznia pojawiało się więcej panów, ale to proces i na rezultaty trzeba będzie poczekać. 🙂Aniu to już wiemy, że Krety doświadczasz, ale bez zachwytu, poznajesz i uczysz się jej. Wiemy, że uczysz jogi, myślę, że sposób w jaki o tym opowiadasz zachęca do wspólnej praktyki. Gdzie Cię mogą znaleźć zainteresowane osoby? Fizycznie jestem tam, gdzie mnie zaproszą! 🙂 Kolejne warsztaty w Polsce już latem, ale wciąż szukam kontaktów, bo nikt mnie w Polsce jeszcze nie zna. Wyjechałam z Polski 19 lat temu i całe moje jogowe życie zdarzyło się poza granicami kraju. Z tego co wiem, będę również pierwszą certyfikowaną nauczycielką Anusary w Polsce, a z nowymi rzeczami to wiesz, potrzeba czasu, długiego wydechu i uśmiechu. 🙂 Tutaj na Krecie organizuję tydzień z jogą wiosną i latem 2020. Wszystkie informacje można znaleźć na oraz Breathing Space. Zapraszam wszystkich serdecznie!A dla osób, które nie są na Krecie czeka Twój blog, przyznam, że bardzo lubię Cię poczytać 🙂 Może na zakończenie sama zachęcisz czytelników do odwiedzenia bloga? Zajrzałam właśnie i policzyłam, że mój blog ma prawie 8 lat! Opisuje całe nasze życie, przeprowadzki, fajne i niefajne…! Trochę jak terapia. Muszę przyznać, że sama go czasem podczytuję :-), a że mam problemy z pamięcią, ciągle coś mnie zaskakuje, rozśmiesza, zasmuca :-)! Znajdziecie mnie na Zaglądajcie, czytajcie i odzywajcie się!Aniu bardzo Ci dziękuje i mam nadzieje do zobaczenia :* Ja również dziękuję serdecznie i do zobaczenia latem!rozmawiała: Agnieszka Smolińska – Mikos, miłośniczka Grecji, poświęca każdą wolną chwilę na poznawanie kultury, historii, ale jej życiową pasją są kulinaria z umiłowaniem kuchni zdjęcia prywatne
» Na początku nie było jednak mi się układało, żeby nie powiedzieć, słabo. To dotyczyło jednak całej drużyny - trener był młody, ambitny, ale sobie nie poradził. Nie mogę za dużo powiedzieć, bo Grecy to zaraz przetłumaczą... Był bardzo chaotyczny, w ogóle nie rozmawialiśmy, uważał, że to nie jest potrzebne. Przyszedł nowy szkoleniowiec, poukładał zespół, postawił na mnie i w dziesięciu meczach strzeliłem pięć bramek, a OFI nie przegrało meczu. Gdyby nie te wpadki z początku sezonu, teraz nie musielibyśmy gonić rywali. » Podobno na Krecie ludzie żyją najdłużej na tak być, bo oni są bezstresowi, niczym się nie przejmują. Jak nie załatwią czegoś dzisiaj, to zrobią to jutro. Najszybciej jutro (śmiech). Do tego piękna pogoda, dużo oliwy, która jest zdrowa. Pięknie się tutaj żyje. » Świetne miejsce do jest dużo, ale mnie tam nie zobaczycie. Można powiedzieć, że pod tym względem zawiesiłem buty na kołku. Jestem takim uśpionym agentem (śmiech). Greccy dziennikarze piszą o mnie, że jestem rodzinny, nie chadzam po knajpach, a wolny czas spędzam w domu. Chyba że mój syn Szymon ma trening, to jadę popatrzeć. Tutaj zaczyna się szkolenie w wieku sześciu lat, a nie jak w Polsce za moich czasów, kiedy miało się szesnaście (śmiech). » Włodarczyk omija kluby... Świat stanął na głowie. Ma pan kłopoty ze zdrowiem?Nie ma co kpić. To szczera prawda. Szczególnie że żona słucha (śmiech). Kreta jest malutka, tu się wszyscy znają, jakbym zaczął się bawić, to szybko by się dowiedzieli. Lata też już nie te, kości się postarzały i w moim wieku dłużej trzeba odpoczywać po wysiłku. Latem są takie upały, że wracam z treningu, włączam klimatyzację i nawet nosa z domu nie wystawiam. Ale już postanowiłem: jak skończę grać w piłkę, to wszystko sobie odbiję. » W Arisie Saloniki podobno było inaczej. Grupa bankietowa była potwierdzam, nie zaprzeczam. Jakoś wytrzymałem. W Arisie w większości grali obcokrajowcy - południowcy, a wiadomo, jacy oni są. Lubią sobie, powiedzmy, potańczyć, chociaż jakichś wielkich imprez też tam nie było. W OFI są prawie sami Grecy, inna mentalność. Czasem tylko wyjdziemy na wspólną kolację. » Polacy grający w Grecji utrzymują ze sobą kontakt?Jakiś czas temu był u mnie Marcin Baszczyński, z którym graliśmy w Ruchu Chorzów i w reprezentacji olimpijskiej. Była okazja powspominać. Czasem rozmawiam z Michałem Żewłakowem, ale nie odwiedzam nikogo, bo przecież mieszkam na wyspie. Nie mogę wsiąść do samochodu, trzeba latać samolotem. A wiadomo jak ja to lubię... » A poziom piłkarski greckiej drugiej ligi?Ostatni raz w II lidze grałem, jak miałem 18 lat, więc trochę czasu minęło. Musiałem się przestawić, bo w porównaniu z pierwszą, różnica jest bardzo duża. Dominuje walka, a prawie każdy mecz to 90 minut takiej rąbanki. Stoperzy drużyn przeciwnych są o głowę wyżsi ode mnie. » I jak taki chudzielec jak pan sobie z nimi radzi?Przecież mam łokcie. Umiem ich używać. A poza tym grałem tyle lat w jednym klubie z Wojtkiem Szalą, miałem od kogo się uczyć. Szybko zebrałem cztery żółte kartki i musiałem pauzować. Dobrze, że w Grecji można sobie wybrać mecz, w którym się nie wystąpi. Jeden spośród czterech najbliższych. » Płacą na czas, bo w Grecji różnie z tym bywa?W OFI płacą, w Arsisie nie płacili i dalej ponoć kasa zamknięta. W zeszłym roku od stycznia do lipca nie dostałem żadnych pieniędzy. Wysłałem im pismo, przycisnąłem do muru, część zapłacili, a ja rozwiązałem kontrakt. Ale z tego co wiem, nadal mają zaległości wobec zawodników. » Ostatnio pana kompan z Legii Marcin Burkhardt przyznał, że dopiero za granicą nauczył się profesjonalizmu. Pan też?Zawsze byłem profesjonalistą. A nauczyłem się angielskiego. W Arisie liznąłem też hiszpańskiego, bo tam wszyscy, od dyrektora przez trenera po większość zawodników, posługiwali się tym językiem. Podczas zagranicznych wędrówek nabrałem pokory. Do życia. Teraz na wiele spraw patrzę inaczej, bardziej szanuję to, co mam. Może to przychodzi z wiekiem, nie wiem. » Hasło: 8 bramek. Jaki będzie odzew?Wiem, wiem, tylu brakuje mi do stu goli zdobytych w polskiej ekstraklasie. Powiem szczerze, że cały czas mnie to gryzie. Na pewno będę chciał wrócić i ten rachunek wyrównać. Zdrówko na razie mi dopisuje, więc mam nadzieję, że jeszcze trochę poganiam za piłką. I trzeba będzie te 8 bramek strzelić. » A jak nie, to znowu będą śpiewać o panu złośliwe niech śpiewają. Zawsze trzeba się z tym liczyć, że będą łupać na trybunach. Gorzej, jak robią to kibice zespołu, w którym gram. » Z tymi z OFI nie ma takich problemów?Nie. Na pewno są najlepsi w drugiej lidze, a z tego co opowiadają koledzy z drużyny, to kibice OFI należą do czołówki w Grecji. Race, doping, tutaj piłką nożną żyje każdy. Jak wygraliśmy ważny mecz, to w środku nocy witało nas na lotnisku 200 osób. W każdej kawiarni czy barze jest telewizor, a ludzie siedzą i oglądają piłkę nożną. » Włodarczyka rozpoznają na ulicach?Jakoś udaje mi się to wytrzymać (śmiech). Żartuję oczywiście, chociaż, owszem, poznają. Po ostatniej wygranej właściciel sklepu w moim osiedlu nie chciał ode mnie pieniędzy za zakupy, kazał mi je schować do kieszeni. Od razu mówię, że kupowałem colę. Był tak szczęśliwy ze spotkania, że wybiegł za mną i jeszcze cukierki wkładał mi do kieszeni. » Po porażce 0:3 z Ilioupoli GS też was tak witali?O tym meczu nie rozmawiajmy. Oddaliśmy go walkowerem. Na boisku było 11 nieuprawnionych go gry. A potem okazało się, że rezerwowi także byli nieuprawnieni.
Malwina Wrotniak2010-10-12 06:01redaktor naczelna 06:01fot. istock / / ThinkstockNa tej wyspie mniej liczy się, w jakich warunkach się mieszka, a bardziej - czy dostatecznie blisko rodziny. Rozmawiamy z Lidią Wandas, która życie na Krecie, jako rezydent, obserwowała z bliska przez kilka ostatnich sezonów. Dziś więcej czasu spędza w Krakowie, gdzie prowadzi własne biuro podróży Jedziemy Na Wakacje. Malwina Wrotniak, Na początek sprostujmy - obecnie nie mieszka Pani na Krecie, choć można powiedzieć, że zna ją od podszewki. Lidia Wandas: Zgadza się. Moja praca na tym polegała, na dłuższych wyjazdach. Teneryfa, Australia, najwięcej jednak ostatnich sezonów letnich spędziłam na Krecie, w małych, przytulnych, klimatycznych, turystycznych, ale zarazem typowo greckich miejscowościach niedaleko stolicy wyspy - Heraklionu. Co jest dziś dla Kreteńczyków największym problemem mieszkaniowym? Jak zdobyć pieniądze, by je mieć. Czyli mieć je chcą. Na własność? Oczywiście każdy chce mieć swoje mieszkanie, ale nie każdego stać od razu na kupno. Rodzice, na ile mogą, w Grecji również pomagają, by dzieci szybko miały swoje cztery kąty na własność. Będąc na Krecie, turyści często zastanawiają się "czy te druty na dachach to tak, jak w Egipcie - żeby uniknąć podatków?". Grecy oczywiście lubią omijać prawo, ale nie tym razem. Druty świadczą, że kolejne piętro może być dobudowane (licencja na to pozwala), a często, gdy zapytamy się Greka na co czeka, odpowie: - To dla dzieci (córki, syna). Co oprócz drutów wyróżnia greckie wyspiarskie budownictwo? Styl typowy dla Krety jest zdecydowanie prosty, prostokątny, jak większość budownictwa w całym kraju - czy to na wyspach, czy na lądzie. Aczkolwiek wydaje mi się, że w tej całej prostocie jest pewna finezja - w krajobrazie nie ma pstrokatości i to jest piękne. To wszystko tworzy jednolity styl i taką spójność - dachy czerwone albo ich zupełny brak, gdzieniegdzie wystające druty. Kolory są jasne i idealnie komponują się z błękitem nieba i morza. W miastach częściej zdarzają się domy kolorowe. Paradoks - totalnie prosta zabudowa, a jednak zachwyca. Idzie tu chyba o coś więcej, niż tylko krajobraz. Myślę, że chodzi bardziej o połączenie klimatu ze sposobem bycia - tego luzu, uśmiechów, spontaniczności, a nie o architekturę samą w sobie. Ci ludzie, jak również i przyjezdni, dodają ogromnego uroku miejscom takim, jak uliczki z knajpkami nad morzem, uliczki z restauracyjkami pośrodku centralnych placów miast. Współgrające światła i to zewsząd bijące ciepło - jak człowiek widzi to wszystko, to niestety nasza polska pogoda sprawia, że chce być tam hen daleko. A gdy już tam mieszka, to czego mu brakuje? Nie brakuje, ale jest inaczej... Nie ma zatem mieszkań na poddaszu z oknami w dachu (przynajmniej ja się z tym nie spotkałam), co mnie akurat bardzo się podoba w Polsce. Nie kojarzę też tzw. ganków czy werand, ale za to są piękne domy w Rethymnonie czy Chanii, które zawierają elementy z czasów panowania wenecjan. W Polsce coraz więcej osób przywiązuje uwagę do pięknych ogrodów - trawa równo przycięta, krzewy mniejsze, większe, kolory inne wraz ze zmieniającymi się porami roku i to jest fantastyczne, a na Krecie trochę rzadziej spotykane, choć każdy stara się mięć koło domu choć trochę zieleni. Ale to wszystko jest tam zupełnie inne, bo można powiedzieć, że miejsce przed domem jest zagospodarowane przez różową Bougenvillę pnącą się do góry czy palmę i to też dla Kreteńczyków ogród. Przy hotelach jest już więcej różnej roślinności. Typowa wąska uliczka, fot. L. Wandas "Okoliczności przyrody" są w takiej lokalizacji nierozłącznym atrybutem domów. Ten wyjątkowy aspekt krajobrazu, jasne kolory, wszystko refleksyjnie skąpane w słońcu. Do tego niebo, morze... Wąskie uliczki miast i starych wiosek, niska zabudowa i to, że między nimi prawie na środku, w totalnym luzie, zazwyczaj tylko mężczyźni, po prostu siedzą sobie i ze spokojem pół dnia jedzą "greckie śniadanie", czyli kawa i papierosek. W tym wszystkim jest wielka filozofia życia. Niektórzy rzekliby, że błogie lenistwo. Większość ludzi z zagranicy patrząc na Greków ma wrażenie, że pozbawieni są jakichkolwiek problemów, a ich życie to totalna sielanka pod słońcem. Przecież mają ciepłe morze, plaże, ciepły klimat, więc czego im więcej do życia potrzeba - wieczne wakacje! To jednak nieprawda. Kiedy wszyscy przyjeżdżają na wakacje cieszyć się morzem, ciepłym piaskiem i plażą, większość musi ciężko pracować często bez dnia wolnego, żeby przez tych kilka "pięknych" miesięcy zarobić na siebie i swoje rodziny na cały rok. W głębi mają swoje problemy jak każdy inny naród, ale nie opowiadają o tym turystom, bo ci sami chcą uciec od swojej codzienności. Jak sami podkreślają - żyło się lepiej, gdy walutą była drachma. Jednak i wtedy, i dziś, żyło się głównie z turystyki. To, co widać w nadmorskich kurortach zapewne zniekształca prawdziwy obraz pomieszkiwania na Krecie. Zdecydowanie. To jak dwa zupełnie odmienne światy. Zabudowa w górach jest bardziej rozproszona. Bardziej widać pojedyncze domy. Nawet, gdy jest dom przy domu, widać gdzie się zaczyna i kończy. W miejscowościach turystycznych coraz częściej zaczyna się zagospodarowywać każde wolne miejsce. Hotele zaczynają się zlewać, często dobudowywane są dodatkowe pawilony lub widać tzw. "dobudówki". Zaczyna robić się totalny przemysł albo "przemiał turystyczny", widać swoistego rodzaju nieład, szczególnie w miejscowościach, które z turystyki żyją dłużej, a hotele zaczynały funkcjonować jako mały, rodzinny biznes. Tam, gdzie zagospodarowywane są nowe tereny, buduje się dużo większe hotele, wręcz całe kompleksy o dość spójnej architekturze; wygląda to może mniej tradycyjnie, grecko, ale również ma swój urok. To, co mnie osobiście podoba się nawet w dużych greckich hotelach to fakt, że w większości rosną wszerz, a nie w górę. Po dachach kreteńskich domów widać, że czerpią z energii słonecznej. Jakie inne rozwiązania są typowe dla tamtego budownictwa? Rozwiązania to chyba duże słowo za duże jak na greckie, nowożytne budownictwo. Przeciętny grecki dom to nie Partenon, tu nie trzeba wielkiej myśli i starożytnych budowniczych. Nie ujęłabym więc tej odpowiedzi w formie myśli o materii. Na pewno Grek nie wyobraża sobie domu bez dzieci. Samotny człowiek to dla Greków dziwak. Widział ktoś Greka samotnie siedzącego w restauracji? To naród, który żyje w stadzie. W stadzie i blisko wybrzeża. Ale jest też druga, inna rzeczywistość - ta niezwiązana z turystyką. Jak toczy się życie w miejscowościach wolnych od turystów? Na Krecie, podobnie jak w Polsce, ceny poza miastem są niższe. Jednak widać, iż wioski, a w szczególności te w głębi wyspy, stają się coraz bardziej wyludnione, a wręcz w ogóle nie widać tam młodych ludzi. Oni oczywiście wyjeżdżają do dużych miast po to, by się kształcić oraz znaleźć dobrze płatną pracę. Na wsi jedyne, co mogą robić, to zajmować się rolnictwem. Ci panowie, którzy zaniżają średnią wieku na wioskach i których widać przesiadujących prawie cały dzień w kafenionach zajmują się właśnie rolnictwem, a w szczególności dozorem zwierząt. Mają swoje Toyoty z paką, czyli miejscem dla kozy (śmieje się). Pewnie myśli Pani: fajna praca - siedzą cały dzień i tylko na chwilę pojadą zobaczyć, co się dzieje. Prawdziwa praca dla tych ludzi zaczyna się jesienią, gdy jest zbiór oliwek, a później trzeba oliwki przerobić, najczęściej na oliwę. Wnętrze Krety jest wręcz oblężone przez drzewka oliwek, a Kreteńczycy zbiór oliwek traktują jako element tradycji. Ci, którzy zamieszkują miasta również często przyjeżdżają do swoich rodzin i pomagają w zbiorach. Z powodzeniem mogłaby Pani zostać rzecznikiem tego miejsca. Grecja, od kiedy pierwszy raz postawiłam stopę na tym magicznym lądzie, a było to osiem lat temu, była dla mnie jakby drugim domem. Tutaj od razu poczułam się jak u siebie, a greccy znajomi zawsze mówili: "Ty jesteś jak Greczynka". Dla mnie to taki magiczny kraj, pełen słońca, uśmiechniętych ludzi z dużą ilości luzu i spontaniczności. Najbardziej podoba mi się ich powiedzenie, a zarazem można by powiedzieć motto życiowe (przynajmniej dla dużej części mieszkańców) "Wy macie zegarki, a My mamy czas" - bezbłędne, zupełnie inna filozofia życia. Choć to naród dość nerwowy, to jednak dość wolny od stresu, znający dobrą zabawę. Na Krecie dwa razy zmieniłam miejsce zamieszkania i do obydwu mam sentyment. Miałam też to szczęście, że gdy dostałam propozycję pracy na Krecie było to w 100% to, czego chciałam i co było zgodne z nazwijmy to "moją filozofią". Później firma również chciała kontynuować mój pobyt tam, a mnie to bardzo odpowiadało. I gdy miałaby Pani odesłać do miejsca, które jest kwintesencją wyspiarskiej greckiej zabudowy, to byłoby nim...? Moim zdaniem najpiękniejsza zabudowa jest na Cykladach, a w szczególności na Santorini i warto to podkreślić. To taka kwintesencja greckiej architektury, taka poezja dla oczu. Domki, o których mówi się, że nie mają pięter, a mają piwnice. Proste dachy albo półkoliste. Kaskady małych domków po części wydrążonych w wulkanicznej skale, a cały krajobraz wzbogacony jest o kameralne kościoły i kapliczki z niebieskimi kopułami. Dziękuję za
W tym roku zmęczeni długą zimą Polacy stawiają na długi weekend majowy za granicą. Według przedstawicieli biur podróży największą popularnością cieszą się wyjazdy na wyspy greckie. Którą z nich wybrać? Przedstawimy ranking najpiękniejszych wysp Grecji!Zestawienie rozpoczyna Kreta, która poza rajskimi plażami oferuje wspaniałe górskie krajobrazy, nierzadko z ośnieżonymi szczytami, z wąwozami spadającymi stromo wprost do lazurowego morza. Znajdziemy tu zabytki znane zarówno z mitologii, jak i kart kronikarzy: pałac w Knossos, grotę narodzenia Zeusa, fortece i stare miasta założone przez Wenecjan oraz bizantyjskie meczety. Nie można też ominąć Balos - najpiękniejszej laguny w Europie.
O Polakach na wakacjach krąży wiele krzywdzących stereotypów. Jednak niektóre zwyczaje polskich turystów często są źle postrzegane przez obcokrajowców Jedna z czytelniczek podzieliła się z nami swoimi doświadczeniami z pobytu w Czechach, gdzie gospodarze nie mieli dobrej opinii i polskich turystach Zdarza się, że Polacy, będąc na wakacjach, dostrzegają niestosowne zachowania innych polskich turystów, o których w liście do redakcji pisze kolejna czytelniczka Więcej takich tekstów na stronie głównej Pani Maria opisała w liście do redakcji swoje wrażenia z wakacji sprzed kilku lat w Czechach. Jak się okazuje, gospodarze nie mieli wówczas dobrej opinii o polskich turystach. Jak polscy turyści postrzegani są za granicą? Większość Polaków, nie tylko za granicą, zachowuje się jak przysłowiowy cham. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego wyjazdu z moim wtedy chłopakiem, a obecnie mężem. Postanowiliśmy zrobić sobie wypad do Czech. Miał być to wypad bardziej rekreacyjny w naszym mniemaniu. Był Czeski Raj, jaskinie itd. Zarezerwowaliśmy przez Booking pokój w małym pensjonacie prowadzonym przez Holendrów. Kiedy przyjechaliśmy, zostaliśmy miło, ale sztywno przyjęci. Właścicielka zaprowadziła nas do pokoju, po drodze pokazując nam stolik z masą map i folderów. Zaznaczyła dość stanowczo, a wręcz niemiło, że mapy są tylko do przeglądania i nie wolno ich zabierać. Zrobiło się dziwnie, ale uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam, że mamy swoje i zawsze przed wyjazdem staramy się przygotować. Popatrzyła ze zdziwieniem. Pokoik cudowny, w retro stylu, dużo gadżetów z Holandii. Nasz pokój to tak naprawdę dwa pokoje łazienka, czajnik lodówka, po prostu super. Byliśmy zachwyceni. Rano na dole w jadalni czekało śniadanie jak w domu, tylko lepiej. Kiedy wróciliśmy pierwszego dnia z wycieczki (jak ja to nazywam) odniosłam wrażenie, że ktoś był w pokoju i nie po to, żeby posprzątać, ewidentnie ktoś przeglądał nasze rzeczy. Mój mąż stwierdził, że może w pośpiechu coś inaczej położyłam. Stwierdziłam, że może ma rację. Drugiego dnia było tak samo, ale wtedy to nawet on zauważył. Oczywiście nic nie zginęło. Wieczorem tego samego dnia poszliśmy do małej knajpki, w której jadaliśmy kolację. Było przytulnie, smacznie i niedrogo. Usiedliśmy na ogródku, zamówiliśmy jedzenie i napoje. Niespodziewanie przybyli tu również właściciele pensjonatu. Zauważyli nas, rozglądając się za wolnym miejscem. Zdecydowaliśmy ich zaprosić do naszego stolika. Przysiedli się, zamówili. Na początku była zwykła rozmowa, grzecznie. Kiedy kończyły się drinki, mój mąż zaproponował, jak to mówią, postawienie kolejki. Ze zdziwieniem w ich oczach zgodzili się, następnie oni postawili kolejkę. Bez złych skojarzeń - to było tylko wino i piwo. ZOBACZ RÓWNIEŻ: Hałas, przekleństwa i brak empatii. Oto co nas denerwuje na polskich plażach Atmosfera się rozluźniła i nasi gospodarze byli bardzo nami zainteresowani. Pytali o wszystko. Byli pod ogromnym wrażeniem tego, że na co dzień pracujemy, a w weekendy studiujemy. Oni przecież znają Polaków jeszcze z Holandii - to pijaki i nieroby. A tu, z pensjonatu w Czechach, znają Polaków jako pijaków, złodziei, rozrabiaków, zwłaszcza po alkoholu (zawsze coś musieli zabrać na tzw. pamiątkę - już wiedzieliśmy, dlaczego ktoś przeglądał nasze rzeczy). Było nam wstyd. Od tamtej kolacji wszystko się zmieniło, siadali z nami przy śniadaniu, zaprosili na grilla, chyba chcieli zatrzeć złe pierwsze wrażenie. Ostatniego wieczoru nawet nie poszliśmy na kolację, rano wczesna pobudka. Trzeba się spakować itd. Rankiem spakowaliśmy się i po śniadaniu wręczyliśmy butelkę wina w ramach podziękowania za miły pobyt. Byli tak wzruszeni, że coś dostali, stwierdzili, że to nie możliwe, żebyśmy byli Polakami, bo oni się tak nie zachowują. Na koniec, na pamiątkę, oprócz drobnego upominku od gospodyni w postaci magnesiku na lodówkę z wiatrakiem w holenderskim stylu, otrzymaliśmy adres pensjonatu, który prowadzi ich córka w Holandii. Mieliśmy się na nich powołać. Dodatkowo stwierdzili, że musimy wrócić tu jeszcze raz. Bomba, jaką dostałam wtedy z informacją, jak nas postrzegają za granicą, bardzo mnie przeraziła. Polacy ogarnijcie się. Pani Maria List pani Marii doskonale pokazuje, jak Polacy są odbierani za granicą. Jednak zdarza się, że turyści z Polski obserwują zachowania swoich rodaków właśnie na zagranicznych wakacjach. Swoimi wspomnieniami podzieliła się pani Iwona, która nie najlepiej zapamiętała zwyczaje polskich turystów. Ciąg dalszy tekstu pod materiałem wideo Szokujące zachowania polskich turystów za granicą Przykładów na zachowanie krajan mogę podać mnóstwo, ale opiszę tylko te najbardziej szokujące. Wspomnienia z Rodos. W hotelu dwa baseny - na jednym sześcioosobowa rodzinka -babcia, mama, tata, dwóch dorosłych synów i dziewczyna jednego z nich. Przy basenie pełno szklanych kieliszków i butelek, mimo że na basen nie wolno wnosić szkła. Wejście do tego basenu było niebezpieczne. Dlaczego? A no dlatego, że chłopcy skakali "na bombę" do wody, rzucali do siebie butelki z piciem, wrzucali się nawzajem do basenu, biegali wokół, krzyczeli, chlapali wodą na leżaki, bo np. dziewczyna właśnie poszła poleżeć (przy okazji ochlapywali wszystkich, którzy akurat przechodzili). Cała reszta gości była na drugim basenie. Wycieczka z Polski na Gran Canarię. Przyjechała mama (ok. 60 lat) z dorosłą córką (ok. 35 lat). Po spotkaniu z rezydentem córeczka zrobiła mamie awanturę, że nie wzięła z Polski prawa jazdy i teraz ona musi tyle płacić za wycieczki fakultatywne. Krzyczała na cały basen. Mamie było wstyd i próbowała ją uspokoić, ale ta jeszcze bardziej się nakręcała. Nie wspomnę, że córeczka z mamy zrobiła sobie lokaja - przynieś mi drinka, podaj olejek, popraw leżak. W restauracji nie było słychać nikogo, tylko ją - tak głośno tłumaczyła mamie, co to za potrawy. Wakacje na Majorce spędzała para z tatą jednego z nich. Mąż dzień w dzień, "bardzo zmęczony". Od otwarcia baru siedzi i degustuje. Nigdy nie widziałam go na kolacji. Z żoną i tatą ciągnęli go codziennie do pokoju. Wrażenia z Krety. Basen zamknięty. Ciemno i nagle na basenie straszny hałas. Jakiś pan stwierdził, że ma ochotę na pływanie. Nie słuchał obsługi, że nie wolno teraz pływać. Stwierdził, że on ma all inclusive i może wszystko (oczywiście do pracowników hotelu mówił po polsku). Jednak to nie koniec. Kopanie w automat do napojów - on chce pepsi w puszce, a automat nie chce mu dać. Nie rozumiał, kiedy tłumaczyli mu, że jak chce, to niech idzie do baru, a w automacie musi zapłacić. Nie - on ma all inclusive i chce to. ZOBACZ RÓWNIEŻ: Na co skarżą się Polacy po urlopie? Nie tylko na brud i jedzenie Poza tym: ustawianie sobie drinków na zapas, bo zaraz zamkną bar, wynoszenie całych toreb jedzenia do pokoju, zabieranie ,"na pamiątkę" wyposażenia pokoju hotelowego, zbieranie herbatek owocowych całymi garściami z restauracji, branie ogromnych ilości jedzenia, które potem jest wyrzucane do śmieci, bo nie dojadają. Takich przykładów mogłabym mnożyć, ale prawda jest taka, że teraz na urlopie unikam turystów z Polski. Jak widzę, że hotel ma dużo opinii pisanych przez Polaków, to go omijam. Za to zawsze znajdę jakichś Polaków np. z Kanady i z nimi można fajnie spędzić czas. Pani Iwona Każdy jednak ma swój punkt widzenia. Pan Tomasz twierdzi, że zachowanie Polaków wynika z tego, że "po prostu tacy jesteśmy", o czym pisze w liście do redakcji. Wakacje nad Bałtykiem. "Tacy jesteśmy" Polacy to dość rozrywkowy naród, uwielbiający rozrywkę przez bardzo małe "r". Być może z perspektywy Warszawy, czy innych dużych miast tego nie widać, ale ta sławetna ławeczka z "Rancza" jest w każdym mieście! Dla większości społeczeństwa szczytem rozrywki jest koncert disco-polo (wersja de-lux) lub po prostu taka muzyka z głośnika, do tego piwko i ewentualnie mecz lub telenowela. Popatrzcie, co serwuje nam telewizja. Zarówno państwowa, jak i prywatna - rozrywkę na niskim poziomie dla mas (paradokumenty, telenowele, koncerty muzyki lekkiej, teleturnieje niewymagające wiedzy itp.), od czasu do czasu przeplataną czymś, co wymaga myślenia i ma oglądalność 0,1 proc. Jaki koncert sylwestrowy cieszy się najlepszą oglądalnością? Jaka muzyka gości na 90 proc. wesel? Jeżeli ktoś jedzie na wczasy w miejsce tak popularne, jak Władysławowo czy Mielno, to statystycznie nie może liczyć, że spotka tam miłośników operetki. ZOBACZ RÓWNIEŻ: Parawaniarze we Władysławowie. Już nie oburzam się na Młynarską [List znad Bałtyku] Każdy chce latem odpocząć. Każdy na swój sposób. Parawan? A czemu nie? Skoro jest w pokoju, za który zapłaciłem. Pierwszy na plaży? A czemu nie, skoro i tak codziennie o 5 do roboty wstaję. Głośna muzyka? A co to pogrzeb? Piwo? A co woda? Jak zwierzę? Tacy jesteśmy. Głośni, zadufani w sobie, zobojętniali na innych. I to nam się po prostu należy! Bo "naszość" jest ważniejsza! Nie wiem, jak jest we Władysławowie, ale od Mielna wystarczy odejść 1 km plażą i mamy ciszę i spokój, więc chyba lepiej sobie zafundować mały spacerek dla zdrowia niż psuć sobie, a przede wszystkim innym wakacje. Pan Tomasz Wasze doświadczenia A Wy, jakie macie doświadczenia z wakacji? Jeśli chcecie się podzielić ciekawymi spostrzeżeniami, napiszcie list na adres: @
polacy za granicą kreta